2 maja 2012

eat and ride.

Kopenhaga, jak już wielokrotnie mówiłam (wspominałam i pisałam) zachwyciła mnie ilością ścieżek rowerowych ( i rowerów !) oraz kawiarni. Ciężkim orzechem do zgryzienia jest zdecydowanie, do której z nich iść na kawę.. i ciastko :)
Dzisiejszy post troszkę kulinarny zatem.


Błyszczące cudo. Takie siodełko chętnie bym przygarnęła i zamontowała we własnym rowerze, nawet kosztem wygody własnego tyłka :)


W całej Kopenhadze można natknąć się na specjalne urządzenia liczące ilość przejeżdżających daną trasą rowerzystów. Podobno właśnie na tej ulicy, w dzielnicy emigrantów, w ciągu dnia, porusza ich się najwięcej. Trudno w to uwierzyć patrząc na zdjęcie, ale było robione bardzo późno.


Zarówno czwartek jak i piątek, przed Wielkanocą, jest w Danii dniem wolnym od pracy. Ciekawa jestem ile litrów piwa przelało się w tych dniach na samym Nyhavn. Picie w miejscach publicznych nie jest karane - co widać :)


Jedna z bardziej obleganych piekarni! Kupno wymarzonej, świeżej bagietki (na samo wspomnienie witryny robię się głodna) przypomina zakup lekarstw w polskich aptekach - najpierw odbieramy numerek i czekamy na swoją kolejkę. Także ogromny wybór może być czasem utrudnieniem,szczególnie jeśli wiele wypieków jest do siebie podobnych i opisanych jedynie w języku duńskim.. 


Emmerys, chociaż jest sieciówką, to nie mam jej nic do zarzucenia. Znana jest z ekologicznych, organicznych wypieków. Kawę również polecam :)


Zamówiłyśmy ciasto cytrynowe z mango i migdałami , o ile dobrze pamiętam. Nie było suche, choć na takie wygląda, a mocno cytrynowe.
Na tym zakończę moje fotowspominki z Danii.
Jeśli uważacie, że nie macie co zrobić z pieniędzmi , a bardzo, ale to bardzo, chcecie je przeznaczyć na jakiś "szczytny" cel, to myślę, że zakup biletu lotniczego do Kopenhagi.. dla mnie będzie najlepszym rozwiązaniem ;-)

2 komentarze:

  1. Szkoda, że to już koniec. Ciekawa jestem gdzie się zatrzymałyście.
    Bardzo fajna ta scenka na łodzi pod nutellą. Tak wyobrażam sobie swoją emeryturę :)

    OdpowiedzUsuń
  2. I ja nad tym ubolewam. Ale zakładam,że jeszcze tam wrócę i zdjęć będzie więcej :)
    Korzystałyśmy z Couchsurfingu. Najpierw mieszkałyśmy koło stacji Fasanvej, potem przy parku Faelledparken. Na szczęście zarówno metro,jak i kolej miejską mają na medal! wszędzie się dojedzie szybko i sprawnie.
    Zdjęcie również mi się bardzo podoba.. lub podobałoby się , gdyby ostrość była tam, gdzie bym chciała. Mieszkanie na rzece, to jednak za dużo "bujania" :)

    OdpowiedzUsuń