24 listopada 2014

Jabłkowa tarta z nutą pomarańczy i orzechów włoskich.

Dzisiejszym przepisem wracam pamięcią do pierwszych dni października - było ciepło, słonecznie, liście zaczynały się mienić różnymi kolorami.. a ja narzekałam, że "już chłodno" i "gdzie lato?". 
Lata Wam nie zwrócę, za to mogę przenieść wspomnieniami do wspomnianych dni - wystarczy ciepły kawałek tej tarty !

A przepis pojawił się 7 numerze magazynu Spring Plate, który możecie zobaczyć TUTAJ.
Chwalę się i jednocześnie polecam lekturę całego numeru, którego fotografie wywołują natychmiastowy ślinotok ;-)




Jabłkowa tarta z nutą pomarańczy i orzechów włoskich

 Kruche ciasto:

350g mąki pszennej
100g mielonych orzechów włoskich
200g zimnego masła
80 g brązowego cukru
2 jajka
szczypta soli


farsz:

6-8 średniej wielkości kwaśnych jabłek
60g masła
5 łyżek brązowego cukru
½ łyżeczki pasty z wanilii
100g kandyzowanej skórki z pomarańczy
1 łyżeczka gałki muszkatołowej
1 łyżeczka cynamonu
3 łyżki mąki
1 jajko
cukier puder (opcjonalnie)


Składniki na kruche ciasto wrzucamy do jednej miski. Wyrabiamy je rękami, aż wszystko się
razem połączy i powstanie gładka masa. Ważne, by pokroić masło w kostkę, by cała czynność nie trwała zbyt długo - ciasto będzie miało zbyt wysoką temperaturę i stanie się klejące, ciężko będzie je rozwałkować. Formujemy z niego kulę i dzielimy ją na dwie części. Jedną z nich wkładamy do lodówki, z drugiej ponownie formujemy kulę i rozwałkowujemy ją wałkiem na oprószonym mąką blacie na okrąg o średnicy większej o ok. 2cm, niż średnica 23cm formy na tartę, na którą delikatnie przenosimy rozwałkowany okrąg. Ostrożnie dociskamy ciasto do dna i brzegów, pozbywamy się nadmiaru ciasta przy pomocy wałka, przesuwając nim mocno po krawędzi formy. Wstawiamy blachę do zamrażarki.

Kruchy spód można przygotować dzień lub dwa wcześniej.

Jabłka obieramy, kroimy w ćwiartki, a następnie w poprzeczne paski. Masło roztapiamy w dużym garnku i wsypujemy cukier. Dodajemy jabłka z przyprawami i całość gotujemy przez ok. 5 minut na średnim ogniu. Zmniejszamy ogień i gotujemy przez kolejne 5 minut, dodajemy mąkę i skórkę z pomarańczy, pozostawiając owoce na ogniu jeszcze przez minutę. Kiedy farsz ostygnie wyciągamy spód do tarty z zamrażarki i napełniamy jego wnętrze owocami. Krawędzie tarty smarujemy zimną wodą lub lekko rozmieszanym jajkiem. Drugą połowę ciasta rozwałkowujemy na oprószonym mąką blacie i okrągłym „plackiem” przykrywamy górę tarty, dociskamy brzegi, by się skleiły. Nożem nacinamy niewielkie otwory na wierzchu tarty, by powietrze miało skąd się wydostawać. Całość wstawiamy ponownie do zamrażalnika na ok. 45minut. Po wyjęciu smarujemy wierzch rozmieszanym jajkiem i wstawiamy tartę do nagrzanego do 200C piekarnika. Po 15 minutach zmniejszamy temperaturę do 175C i pieczemy jeszcze 45 minut. Po upieczeniu musimy odczekać ok. 30 minut, by tarta nieco ostygła i dała się z łatwością kroić. Opcjonalnie można ją też posypać cukrem pudrem.

 



15 listopada 2014

Czekoladowe ciasto z orzechami laskowymi.

Moja niechęć do jesieni nie słabnie wraz ze spadkiem odporności i zwiększeniem ilości przyjmowanych tabletek.
Z pobytu w domu robię jednak użytek, ani myślę o przepracowywaniu!, ale wylegiwanie w łóżku na zmianę z rozgrzewaniem się przy piekarniku wydaje się być skutecznym lekarstwem. Dodajmy jeszcze dawkę magnezu z ciemnej czekolady i zdrowe tłuszcze z orzechów - ta dam! 
Ciasto jest bardzo wilgotne, zawdzięcza temu swoją oryginalną, angielską nazwę - Mud Pie, czyli "błotny placek" (chociaż osobiście dodaje je do kategorii ciast). Nie oczekiwałam, że będzie aż TAAAAK dobre - w smaku przypomina "zdrowe" zamienniki Nutelli, albo wafelki Hanuta. Jest mocno czekoladowe, o konsystencji podobnej do brownie. Nie mogłam sobie jednak odmówić dodatkowych kalorii i zamiast użyć ciemnej czekolady do polewy sięgnęłam po mleczną.


Czekoladowe ciasto z orzechami laskowymi.

oryginalny przepis : Dark Chocolate Hazelnut Mud Pie

225g ciemnej czekolady
125g masła
175g brązowego cukru
1 łyżeczka pasty z wanilii
100g orzechów laskowych
6 jajek

100g mlecznej czekolady
1 łyżka masła
100ml śmietany kremówki 30%

Przygotowując polewę rozpuszczamy 100g mlecznej czekolady z masłem w kąpieli wodnej i dodajemy 100ml kremówki. Dokładnie mieszamy, czekamy aż ostygnie i wkładamy do lodówki na ok. godzinę, by zgęstniała. Po wyjęciu mieszamy ją przez moment mikserem, by nadać jej lekkości.


Piekarnik rozgrzać do 180C, a okrągłą blachę o średnicy 20cm wyłożyć papierem do pieczenia.
Orzechy uprażyć na suchej patelni, co chwilę wykonując nią okrężne ruchy, by były uprażone równomiernie. Kiedy trochę ostygną możemy z łatwością pozbyć się łupin pocierając orzechy między dłońmi. Następnie wrzucamy je do blendera i drobno mielimy. Można użyć też nieprażonych orzechów, ale mi pierwsza opcja znacznie bardziej przypadła do gustu ;-)
Czekoladę rozpuścić wraz z masłem w kąpieli wodnej lub w garnku z podwójnym dnem. Poczekać aż się rozpuszczą, wymieszać i dodać brązowy cukier oraz pastę z wanilii. 
Do czekoladowej masy dodawać kolejno żółtka, mieszając mikserem po dodaniu każdego, a białka oddzielić i wrzucić do osobnej miski. Następnie dodajemy zmielone orzechy, a białka ubijamy mikserem na sztywną pianę.


Najpierw do ciasta dodajemy 1/3 piany z białek, mieszamy, tak by masa stała się o wiele rzadsza i było łatwiej delikatnie wmieszać pozostała ilość piany. Przelewamy całość do formy i wkładamy do piekarnika. Pieczemy 30-35 minut. Po wyjęciu z piekarnika środek ciasta nieco opadnie.
Na koniec wierzch ciasta smarujemy czekoladową polewą i posypujemy startą gorzką czekoladą lub kakao. Polewa stężeje jeszcze po wstawieniu ciasta do lodówki. Najlepiej byłoby też posypać je posiekanymi orzechami laskowymi, ale nie udało mi się "uratować" odłożonej części orzechów przede mną samą ;-)
Przechowywać w lodówce.


Smacznego!

30 października 2014

Sernik dyniowy z ciasteczkami korzennymi.

Uwielbiam sernik.
Nawet jak nie mam ochoty na nic słodkiego, a on pojawia się na stole.. mam ochotę na sernik. Rzecz niezmienna! Rzecz dziwna - żaden przepis dotychczas nie pojawił się na blogu.
Moją wersje trudno nazwać tradycyjną, ale na pewno można nazwać smaczną. Polubią go wielbiciele kremowej masy serowej. i dyni. i ciasteczek korzennych. i serników. :-)
W mojej osobistej tabeli number one!


 Sernik dyniowy z ciasteczkami korzennymi.

spód:
200g zmielonych ciasteczek korzennych
50g masła

masa serowa:
1kg sera do serników (może być z prawdziwą wanilią, ale te są już dodatkowo dosładzane, więc pamiętajcie o zmniejszeniu ilości cukru podanej w przepisie)
1 szklanka brązowego cukru
40g mąki ziemniaczanej
1/2 łyżeczki pasty z wanilii
1/2 szklanki puree z pieczonej dyni
4 jajka

karmel:
1 szklanka cukru 
2 łyżki wody
1 łyżka masła
1 szklanka śmietany kremówki 30%
 szczypta soli

 
Nagrzewamy piekarnik do 175C.
Ciasteczka korzenne zmielić drobno w blenderze. Dodajemy do nich roztopione masło i mieszamy - ja zagniatam całość rękami. Całość wysypujemy na wyłożone papierem do pieczenia dno formy 23cm. Wstawiamy do nagrzanego piekarnika i pieczemy 10 minut, aż wierzch się lekko zarumieni.
W międzyczasie przygotowujemy masę serową.
Mieszamy masę serową z puree z dyni (można użyć kupnego lub przygotować własne poprzez zblenderowanie pieczonej lub ugotowanej dyni z odrobiną wody). Dodajemy cukier, pastę z wanilii i kolejno jajka, po każdym mieszając. Na koniec przesiewamy do masy mąkę ziemniaczaną, mieszamy.
Masę wylewamy na ciasteczkowy spód.
Wkładamy do piekarnika i zmniejszamy temp. do 160C. Pieczemy ok. 1godz. - 1 godz. 15min., aż środek sernika nie będzie przypominał galaretki. Wyłączamy piekarnik i lekko uchylamy drzwiczki piekarnika, żeby sernik zbyt szybko nie opadł i nie popękał. Po ok. pół godzinie wyciągamy sernik i odstawiamy do ostygnięcia. Przed podaniem schłodzić go w lodówce przez co najmniej 2 godziny, najlepiej przez całą noc.


Karmel możemy przygotować wcześniej.
Cukier wsypujemy do rondelka, dodajemy dwie łyżki wody. Podgrzewamy na średnim ogniu i mieszamy, aż cukier całkowicie się rozpuści, wtedy możemy nieco zwiększyć ogień. Od czasu do czasu ściągamy rondelek z gazu i wykonujemy kolisty ruch ręką, by go wymieszać. Czekamy, aż uzyska złocisto-bursztynowy kolor, wtedy dodajemy masło a po chwili śmietanę kremówkę i szczyptę soli. Na chwilę możemy ściągnąć rondelek z gazu, przemieszać, podgrzewać go ponownie, aż będzie miał odpowiednią konsystencję, pamiętając, że podczas studzenia jeszcze zgęstnieje.


27 października 2014

Aromatyczna zupa dyniowa z soczewicą.


...i spooooorą dawką indyjskich przypraw.
Nadeszła jesień, niestety już ta bura, ponura i mglista.
Plusy? Śpię godzinę dłużej! Tylko czasem zdarza mi się z przerażeniem spojrzeć na nieprzestawiony zegarek na piekarniku - nikt nie czuje się w obowiązku, żeby godzinę przesunąć do tyłu, więc pewnie będzie tak straszył do wiosny.
Plus numer dwa - rozsiadam się na kanapie i oglądam kolejne odcinki naszych ulubionych seriali. Bez wyrzutów sumienia, że nie korzystam z pięknego i słonecznego dnia. Oglądamy je w trójkę - ja, on i talerz domowego obiadu. A w obiedzie dynia. Na razie jemy ją jeszcze ze smakiem, choć przy takiej częstotliwości i ilości, to zapewne niedługo z utęsknieniem będziemy patrzeć nawet na zupki chińskie ;-) Kolejna czeka już w kuchni.
Do zupy dodałam cebulę i czosnek - profilaktycznie, żeby ustrzec się od przeziębienia. No i w końcu zasiedliśmy przed kanapą, więc nie straszne nam antyspołeczne zapachy :-)
Tak więc zapraszam na talerz aromatycznej, gęstej i ciepłej zupy. I zdrowej - jakby inaczej!


 Aromatyczna zupa dyniowa z soczewicą.


250g czerwonej soczewicy
500g dyni
2l wody lub bulionu warzywnego
2 łyżki przyprawy garam masala
3 duże ząbki czosnku
2 średnie cebule
2 łyżki oleju do smażenia
1cm korzenia świeżego imbiru
sól
pieprz
prażony słonecznik
natka pietruszki
oliwa



Dynie umyć, przekroić na ćwiartki a następnie w pół. Kostki ułożyć na blasze wyłożonej papierem do pieczenia. Wstawić do piekarnika nagrzanego do 200C. Piec ok. 35minut, aż dynia będzie bardzo miękka. Najlepiej upiec ją wcześniej, by łatwiej obierać ją ze skóry, bez poparzeń ;-)
Soczewice ugotować wedle instrukcji na opakowaniu.
Cebulę drobno posiekać i podsmażyć na oleju.
Bulion warzywny wlać do dużego garnka, dodać pieczoną dynię, soczewicę, starty na drobnych oczach korzeń imbiru, wyciśnięty czosnek  i cebulę. Doprowadzić do wrzenia i gotować ok. 20 minut.

Zupę przelać do blendera i zmiksować na gładki krem. Jeśli jest zbyt gęsta dodać jeszcze bulionu. Doprawić garam masala, solą i pieprzem.
Podawać skropioną oliwą, posypaną świeżą pietruszką i prażonym słonecznikiem.
Można dodać też grzanki.
Smacznego!

21 września 2014

Maślane ciasto z gruszkami i amaretto.


Wypada się już pogodzić z nieuchronnym odejściem lata.
Można marudzić, kręcić nosem i przeklinać nadchodzącą porę roku. Można też -i tę opcję wybieram ja- zaprzyjaźnić się z sezonowymi owocami i osłodzić sobie chłodniejsze dni.. a w przerwach pomiędzy jednym ciastem, a drugim pomyśleć o kilku brzydkich epitetach określających jesień, wrócić do stołu/na fotel/na kanapę z kolejnym ukrojonym kawałkiem, rozgrzać się gorącą herbatą i zapomnieć, o czym się myślało przed chwilą. Tym razem do ciasta trafiają gruszki, które "upijam" amaretto, by i one się troszkę rozgrzały. Ciasto ma mocno maślany posmak, jest miękkie i nie udało mi się sprawdzić, czy równie dobrze smakuje następnego dnia - zgadnijcie czemu ;-)


Maślane ciasto z gruszkami i amaretto

 

/na formę o średnicy 22cm./

3 średniej wielkości gruszki
1 łyżka brązowego cukru
1 łyżka amaretto

150g miękkiego masła
1/2 szklanki brązowego cukru
2 jajka
1 szklanka zwykłej mąki pszennej
1 szklanka mąki pełnoziarnistej
1 łyżka proszku do pieczeni
2 łyżki amaretto
1 łyżeczka pasty z wanilii
Starta skórka z 1pomarańczy
1/2 szklanki mleka

2 łyżki amaretto
Cukier brązowy 



Piekarnik nagrzać do 175-180C.
Gruszki obrać, przekroi wzdłuż i usunąć gniazda z nasionami, pokroić w półksiężyce. Wrzucić do miski razem z cukrem i amaretto, wymieszać i odstawić. 
W innym naczyniu mieszamy obie mąki i proszek do pieczenia.


Masło dobrze zmiksować z cukrem, przez ok. 2-3 minuty. Następnie dodać jajka, pastę z wanilii i skórkę z pomarańczy, znów wymieszać. Wsypać  połowę suchych składników do masła, wlać mleko,a  następnie dorzucić resztę mąki. Masa będzie dość kleista. 
Formę wyłożyć papierem do pieczenia i na jej dnie rozsmarować 2/3 ciasta. Na górze układamy kawałki gruszek i przykrywamy je resztą masy, wykładając ją łyżką - ciasto nie musi pokrywać wszystkich kawałków.
Wkładamy do nagrzanego piekarnika i pieczemy ok. 40 minut.
Zaraz po wyjęciu polewamy je amaretto i posypujemy niewielką ilością brązowego cukru. 

Ciasto zjednało sobie również sympatię kociej części rodziny.

4 września 2014

Bezglutenowe ciasto marchewkowo-migdałowe z kremem mascarpone.


Jesień czuć w powietrzu.. Poranki są już tak chłodne, że wstanie do pracy uważam za nie lada wyczyn, prawie za sukces życiowy. Można więc powiedzieć, że jestem człowiekiem sukcesu.. choć w tych warunkach wolałabym jednak być z tego typu ludzi, rannych ptaszków, co budzącą się o 6 wyspani i gotowi do życia. Mnie budzą koty - czasem mrucząc pod uchem, czasem latając po pokoju wymiałkując, że oto są głodne i mam wstać, nie ważne czy godzina 4 czy 6. Przestałam więc już marzyć o pobudce, jak z bajki - cichym ćwierkiem ptaków. Zamiast tego odbijam się od ściany do ściany krocząc sennie do kuchni w poszukiwaniu kawy, czajnika i mleka. Śniadanie też jem, bo na ominięcie go nie pozwala mi sumienie...
I trochę zboczyłam z tematu. Bo w tym poście chodzi o to, że te ciasto marchewkowe jest pyszne. Zostało to potwierdzone przez grupę ekspertów, w środowisku znanych jako "znajomi". Uznali je za jedno z najlepszych.
Mówię Wam - człowiekiem jestem sukcesu! ;-)


Bezglutenowe ciasto marchewkowo-migdałowe z cytrynowym kremem z mascarpone. 

forma o średnicy 23cm

ciasto marchewkowe:
100g pokrojonych orzechów włoskich
300g mielonych migdałów
250g marchwi, grubo startej
3 jajka
1 szklanka brązowego cukru
1/2 łyżeczki pasty z wanilii
1 łyżeczka proszku do pieczenia
1 łyżeczka sody
szczypta doli
1 łyżeczka cynamonu
1/2 łyżeczki gałki muszkatołowej
3/4 szklanki jogurtu
1/2 szklanki oleju

krem z mascarpone :
250g serka mascarpone
1/2 szklanki kremówki
3 łyżki cukru pudru
starta skórka z 1 cytryny (lub z 1/2 pomarańczy)

Piekarnik rozgrzać do 200C.
Jajka zmiksować z cukrem, aż zgęstnieją i będą miały jasny kolor.
W osobnej misce wymieszać suche składniki.
Wsypywać je do masy jajecznej naprzemiennie z jogurtem i olejem.
Ciasto wsadzić do piekarnika i zmniejszyć temp. do 175C. Piec ok. 40 minut.
Po wyciągnięciu z piekarnika odstawić do wystudzenia.

Przygotowując krem wystarczy w misce zmiksować schłodzone mascarpone i zimną kremówkę, aż utworzą gęstą, ale jednolitą masę - wystarczy na to ok. minuty. Na koniec dodać cukier puder i skórkę z cytryny, znów wymieszać przez moment, aż składniki się połączą. Krem wyłączyć na wystudzone ciasto. Można udekorować orzechami włoskimi lub startą skórką z cytryny.
Smacznego!

31 sierpnia 2014

Jesień na horyzoncie.. i wytrawna tarta z dynią!


Niby jeszcze lato trwa, a mi już częściej zdarza się marzyć o ogrzewaniu wieczorem, niż o bliskości morza i plaży. Mimo wszystko widok dyni na sklepowej półce nieco mnie zaskoczył. Na początku próbowałam ją ignorować i do koszyka trafia tak-bardzo-bardzo-letnie mango.. Kolejnego dnia jednak wracam, przerzucam ją chwilę w dłoniach i z intensywnie pomarańczową "główką" kroczę do kasy, nie wiedząc jeszcze w jakim daniu zakończy ona swój żywot.
Wy się już domyślacie dalszej historii. Tarta wyszła pyszna, a połączeniu nieco słodkiej dyni, pieczarek i słonego sera lazur nie szczędzono pochwał.

 Tarta z dynią, pieczarkami, serem pleśniowym i z ziołami prowansalskimi


na formę o średnicy 22-24cm.

kruchy spód:
200g mąki
100g schłodzonego masła pokrojonego w kostkę
1 jajko
sól

dyniowy farsz:
550g obranej i startej na tarce dyni 
200g pokrojonych w kostkę pieczarek
2 małe cebule
olej do smażenia
4 jajka
1/2 szklanki śmietany kremówki 30%
sól morska
kolorowy pieprz
zioła prowansalskie
ok. 150g sera pleśniowego pokrojonego w kostkę (typu blue)
pestki dyni lub posiekane orzechy włoskie


Kruchy spód możemy przygotować dzień wcześniej.
Do jednej miski wsypujemy mąkę, sól, wrzucamy pokrojone w kostkę masło i wbijamy 1 jajko. Opcjonalnie można także dodać jakieś zioła - ja skusiłam się na mieszankę włoską m.in. z suszonymi pomidorami i czosnkiem, ale ten dodatek nie jest konieczny. Wszystko ręcznie zagniatamy, aż składniki się połączą i ciasto będzie miało jednolitą fakturę.Formujemy ciasto w kulę.
Blat lub stolnice podsypujemy niewielką ilością mąki, ciasto wałkujemy tak, by jego średnica była ok. 3 cm większa, niż średnica blachy. Te dodatkowe cm. potrzebne są nam do oblepienia brzegów.
Rozwałkowane ciasto ostrożnie przenosimy na blachę. Można pomóc sobie wałkiem zawijając na niego część ciasta. Dociskamy je do blachy palcami, pozbywamy się nadmiaru z brzegów i wstawiamy do zamrażarki przynajmniej na godzinę.

Piekarnik nagrzewamy do 200C.
Pokrojone pieczarki i cebulę wrzucamy na patelnię z rozgrzanym olejem. Posypujemy odrobiną soli morskiej i smażymy, ok. 5minut, aż pieczarki puszczą nadmiar wody. Wtedy dodajemy pieprz i spora ilość ziół prowansalskich.
Do miseczki rozbijamy 4 jajka, wlewamy kremówkę i całość mieszamy widelcem.
Startą dynie dodajemy do pieczarek, a następnie wlewamy jajeczną masę. Doprawiamy solą, jeśli będzie trzeba. Warzywny farsz przelewamy na zmrożony spód, równomiernie posypujemy pokrojonym serem pleśniowym i pestkami dyni.
Wstawiamy do piekarnika i zmniejszamy temperaturę na 175C. Pieczemy ok. 40minut.
Po wyciągnięciu odstawiamy do wystygnięcia lub jeśli ktoś nie ma cierpliwości - jemy po 20 minutach ;-)
Smacznego!

3 sierpnia 2014

Hurry Curry.

Po pierwszej edycji MENUfaktury obiecujemy sobie, że do Hurry Curry zajrzymy przy najbliższej okazji. Po niecałych dwóch miesiącach w końcu się wybieramy, a powód jest jeden (nie licząc ślinotoku na wspomnienie wegańskiego sambaru) - brak pomysłu na niedzielny obiad.



Już po wejściu do lokalu jestem pozytywnie zaskoczona. Nie ma tu usilnie zbieranych "oryginalnych" indyjskich bibelotów, a z głośników sączy się normalna, niedrażniąca muzyka, a nie przypadkowe pieśni z Bollywood.
Zajmujemy miejsca i jedyne, co mnie zasmuca, to brak klimatyzacji. Ale nie zrażamy się, zamawiamy nasze dania i po kilku minutach, dość szybko, bo nie zdążyłam przypomnieć sobie jaka to byłam głodna, kelner ustawia przed nami miski gorącego i aromatycznego sosu oraz porcję ryżu.



W menu znajdziemy dużo potraw z kurczakiem i rybą, choć i wegetarianie mają możliwość modyfikacji dań i zastąpienie mięsa tofu. Kuszą mnie proponowane zupy, ale postanawiam wziąć coś "konkretnego" ;-)
F. zamawia wegetariańską Kormę z tofu (18zł). Porcja wydaje się dość niewielka - od razu po minie F. wiem, że podziela on moje zdanie - ale okazuje się być bardzo sycąca, co stwierdza już po wpałaszowaniu całej michy. Do tego sączył mango lassi (8zł), które świetnie orzeźwiało, nie było ani za słodkie, ani za kwaśne.

Ja wybieram Cashewnut Chicken(18zł), co zapewne niespodzianką nie jest przy mojej orzechowej obsesji. Sos jest pyszny - aromatyczny, kremowy, dobrze doprawiony, z podsmażonym kurczakiem i prażonymi orzechami. Pewnie w wersji domowej zrobiłabym go ciut pikantniejszy, ale nic mu nie brakuje. Swoją porcję popijam lemoniadą (dość kwaśną) z liśćmi kafiru(5zł).


Daje im ogromny plus za atmosferę. Byłam w wielu knajpach, gdzie wystrój powalał mnie na kolanach, ale atmosfera była sztucznie napięta, że ciężko było poczuć się tam "jak u siebie". Z Hurry Curry natomiast wyganiana nas tylko wysoka temperatura, bo z przyjemnością spędziłabym tam znacznie więcej czasu, np. na czytaniu książek kulinarnych ;-)
Hurry Curry dostaje ode mnie 5/5, a ja już szykuję się na kolejne odwiedziny - zupy i desery czekają na wypróbowanie :-)

17 czerwca 2014

MENUfaktura.


W Katowicach się dzieje. Dzieje się kulinarnie ( w dodatku przyjemnie i smacznie ). Można powiedzieć, że W KOŃCU.
Za nami pierwsza edycja festiwalu na terenie starej fabryki porcelany.
Trzymałam kciuki (i to bardzo mocno!) by nie okazał się taką samą klapą, jak lutowy, Ogólnopolski Festiwal Kulinarny w hotelu Qubus.
Udało się!
Sama koncepcja przypomina mi połączenie warszawskiego SOHO Marketu z chorzowskim Przystankiem Śniadanie. W przepięknej, industrialnej przestrzeni znaleźliśmy stoiska knajp z całego Śląska, głównie z Gliwic i Katowic. Każdy mógł znaleźć coś dla siebie - ciasta, pieczywo, sery, wino, dobre mięcho. Nie zabrakło soczystych burgerów, aromatycznej kuchni indyjskiej, czy propozycji z produktami lokalnymi, ekologicznymi, czy wege.
Jeden minus, to jednak brak miejsca do siedzenia. Pogoda droczyła się z organizatorami i co chwilę wyganiała odwiedzających z siedzisk ustawionych na zewnątrz do środka fabryki.


Kofeina Bistro skradła moje serce delikatnym ciastem na pierogi i pysznym farszem szpinakowym (jest czosnek, jest zabawa!), a wszystko to posypane słonym parmezanem. Pikantna zupa z chilli też była bez zarzutu. Dzięki takiej "wizytówce" na pewno odwiedzę ich w Katowicach.

Po "obiedzie" pora na deser! Wybór był duży, ale jako, że Good Cake i Mięta Bistro są mi już znane, to proszę Miss Cupcake o kawałek sernika i bezglutenowego ciasta marchewkowego.
Ciasto marchewkowe, to niebo w gębie. N-I-E-B-O. Nic mu nie brakuje!



W Zapieksach bierzemy propozycje włoską z czerwonym pesto, pomidorkami koktajlowymi, serem i sosem pomidorowym.
Całość smaczna, choć na kolana mnie nie rzuciła..

I na koniec odkrycie festiwalu - katowickie Hurry Curry. Długo kazali na siebie czekać (z powodu kłopotów z dostawą prądu), ale warto było. Dawno nie jadłam tak dobrego jedzenia indyjskiego i na samo wspomnienie robię się głodna! Niestety po prawie dwóch godzinach byliśmy już tak syci, że bierzemy jedną porcję wegańskiego sambaru na dwoje.. i wspólnie rozpływamy się w zachwytach. Tego trzeba spróbować i Hurry Curry odwiedzić :)


Czekam na kolejną edycję!