24 sierpnia 2011

Robin Hood Bay. cz. 2

Miło posiedzieć na plaży i napawać się widokiem z klifów, ale co zachwyciło mnie najbardziej, to właśnie wąskie uliczki, maciupeńkie mieszkanka, intensywny pomarańcz dachów i drzwi - tak, drzwi !
Natknąć się można także na mnóstwo, typowo żeglarsko-morskich symboli. Kotwice, łodzie, ryby, wiosła. Były także moje ulubione tabliczki z numerkami domów lub ich nazwami.
Jakby tego było mało, przemiły pan przygrywał na swych instrumentach, przytupywał nogą i podnosił sukienkę. Rzecz jasna sukienkę marionetki.
Mogłabym spędzić tam znacznie więcej czasu. Ba! Znacznie więcej dni! Pewnie mieszkanie w miasteczku przez okrągły rok szybko by się znudziło, ale wynajęcie takiego mini mieszkanka na poddaszu.. Ach! Założę się ,że poranne towarzystwo mew byłoby wliczone w cenę.
Typowo marynarski motyw :-)
 Wydaje mi się , że te zdjęcie idealnie oddaje klimat miejsca.
 

21 sierpnia 2011

Robin Hood Bay. cz. 1

Przeziębienie minęło. I świetnie się złożyło, bo ten weekend okazał się wyjątkowo szczodry w ilość promieni słonecznych. A ja odpłaciłam się światu moim dobrym humorem :-)
Canon 60D nie musiał już dłużej czekać w szafie. Spakowałam do torby całą moją garderobę - bo z pogodą tutaj, to nigdy nie wiadomo - i ochoczo wpakowałam się do autobusu 93 w stronę Scarborough, razem z 100tką innych osób (w tym, wydawałoby się, 97dziećmi).
Do Scarborough pojadę innym razem. Wybrałam Robin Hood Bay.
Niestety nie istnieją żadne dowody na to, że Robin Hood z lasu Sharewood, okradał bogatych i rozdawał biednym także i w tym malowniczym, nadmorskim miasteczku . Wiadomo natomiast, że w XVIIIw. stało się ono schronieniem dla przemytników, którzy wykorzystywali wyizolowane położenie Robin Hood Bay. Ciekawą częścią całej historii jest ta, mówiąca o współpracy kobiet, z lokalnymi szmuglerami, które ochoczo traktowały stróżów prawa wrzątkiem wylewanym w wąskich uliczkach. Podobno liczba tajemnych przejść i zakamarków była tak liczna,że bal jedwabiu bez trudu przechodziła z rąk do rąk, od wzgórza na pokład statku.
Na tym zakończę lekcję historii. :-)
Dziś jest to typowo turystyczna mieścina. Pachnąca fish&chips.
Przyjechałyśmy w czasie odpływu, co pewnie zauważycie na zdjęciach. Wielu tu było poławiaczy krabów. Z przewagą tych, poniżej 18roku życia :-)
 Zatokę zamieszkują rzadkie gatunki morsów, żywiące się fish&chips.

 Do następnego posta!  

14 sierpnia 2011

Aubergine, walnuts and halloumi cheese salad.

Co może być gorszego od chorowania podczas weekendu? 
Chorowanie w weekend, który jest jednym z niewielu słonecznych. Kiedy w planach masz wyjście na dyskotekę. Gdy w szufladzie leży nowy aparat, który miałaś nadzieję wypróbować właśnie teraz!
Zamiast tego leczę przeziębienie. Zasiadłam na kanapie, przyjęłam pozycję a'la 'couch potatoe' i oglądam serie o gotowaniu na BBC i Channel 4.. i parę odcinków Gok'a :-) Och jak cudownie mieć odblokowaną funkcję oglądania tych programów !
Cytrynowa herbata z imbirem i miodem leje się litrami.
Jednak nie mogłam odmówić sobie nagrody za ciężką pracę (bez sprzeciwu proszę!). Lody w kubku!
Te miały w sobie kawałeczki mlecznej czekolady i short cake'ów. W formie lodów zjadłam je pierwszego dnia. Drugiego, jako,że zamrażalkę mamy wielkości wielkiego pudełka śniadaniowego, musiałam się zadowolić shake'iem :-) Zjadłam całe i to bez wyrzutów sumienia - praca zapewnia 8godzinną siłownię.

Ale dziś miał być post z przepisem! Na życzenie.
Wybrałam sałatkę, bo tylko to z łatwością przygotuję w ubogo wyposażonej kuchni :-) Chociaż i użycie piekarnika wcale nie jest takie proste. Wszystkie oznaczenia przy pokrętle 'zniknęły', więc nastawiam wszystko na chybił trafił. Nauczyłam się już czego nie używać, przypalając wczorajszą bagietkę i włączając alarm przeciwpożarowy :-)
Alee..  Trudno mi dziś trzymać się tematu!

Halloumi był na mojej liście 'do spróbowania' od jakiegoś czasu. Cena w polskim supermarkecie mnie troszkę odstraszyła, a tutaj kupiłam go za 1£. Good deal!
Ser pochodzi z Cypru, gdzie początkowo wyrabiano go jedynie z mleka owczego, teraz można znaleźć także wersję z krowiego mleka.
Dla mnie jest połączeniem mozzarelli i fety. Przyjemnie słony, ale o teksturze bardziej przypominającej  mozzarellę, choć bardziej zbitej. Jest też bardziej odporny na wysoką temperaturę, więc idealnie nadaje się do smażenia i grillowania.
1 średni bakłażan
50g orzechów włoskich
łyżka masła (użyłam masła Gee)
szczypta (lub dwie) papryki chilli w proszku
myślę,że użycie wędzonej dałoby także ciekawy efekt
50g sera Halloumi z bazylią lub bez ( możecie też zastąpić go serem feta )
oliwa z oliwek 
sól, pieprz

3 łyżki jogurtu naturalnego
1 łyżka płynnego miodu
1/2 łyżeczki sproszkowanego kminu rzymskiego
suszona lub świeża pietruszka 

Masło wraz z papryką roztapiamy na niewielkiej patelni i dodajemy orzechy włoskie. Smażymy je na średnim ogniu, ok 4min, aż się lekko zarumienią i połączą z masłem.
Do przygotowania bakłażana możecie użyć tradycyjnego grilla lub tego w piekarniku.
Rozgrzać piekarnik na funkcji grillowania. Bakłażana umyć i pokroić w cienkie, ok. 0,5cm paski. Skropić oliwą z oliwek i wyłożyć na natłuszczoną blachę do pieczenia. Wsadzić do piekarnika. Plastry należy obrócić, by każda ze stron była 'ładnie' brązowa. Po wyjęciu posypujemy odrobiną soli morskiej i pieprzem.
Ser kroimy w drobną kosteczkę.
Przygotowanie jogurtowego dressingu jest równie łatwe. Wystarczy połączyć wszystkie składniki i wymieszać. Polecam użycie świeżej pietruszki lub mięty, które dodałyby ładnego zielonego koloru.
Na talerzu układamy bakłażana, posypujemy orzechami i pokrojonym serem. Dodajemy sos. Tadam ! Sałatka gotowa!