28 października 2011

Resztki nadmorskich wspomnień.

Wybaczcie, że nie mam czasu , by skupić się na tekstowej zawartości nowych postów.
Aktualnie ( i nie wierzę ,że to mówię ) cieszę się brakiem wolnego czasu. Nie tylko w sensie, że jako tako go nie mam. W sensie ,że jako tako mi to odpowiada.
Próbuję przekształcić umysł w chłonną gąbkę i uczyć się jak najwięcej. Trochę rzadziej mówić nie i 'nie mam czasu'. Choć teraz faktycznie go znacznie mniej, to naginam czasoprzestrzeń i wydłużam swoją dobę produktywną, a skracam tą przeznaczoną na sen.

A poza błękitem nieba brakuje mi zapachu śliwkowych przetworów unoszących się w kuchni.
 Świeżego łososia, kupionego tuż przy morzu. Pachnącego, delikatnego i doskonale uwędzonego!
A ciasto śliwkowe z Kwestii Smaku na pewno wkrótce zrobię. Cynamonu !
 :-)

23 października 2011

Krynica Morska.

 Latarnia w Krynicy Morskiej pnie się na 26,5m wysokości. Została odbudowana w 1951r. po tym, jak pierwsza konstrukcja została wysadzona przez Niemców.
Nie wiem ile dokładnie stopni wiedzie na jej szczyt, ale moje łydki mówiły mi, że całkiem sporo :-)
Żałowałam, że pogoda nie dopisała tego dnia. Musiałam się też pogibać, szukając części szyby jak najbardziej czystej, by objąć Zalew Wiślany i Bałtyk.
 Światło latarni jest widoczne z odległości ok. 19mil morskich, czyli ok. 35km.
I to tyle 'słowa' na niedzielę.

16 października 2011

Kto rano wstaje..

Godzina 5:40
- Dziaaadeeek.. - wychylam głowę do pokoju obok, szepczę i słyszę tylko dziadka głośny oddech. Uznaję to za pozwolenie na pójście z powrotem do łóżka i przełożenie misji 'wschód słońca' na inny dzień.
Godzina 5:42
- Magdaaa - otwieram leniwie oczy i widzę cień dziadka w drzwiach - Magda , wstajemy? Idziemy?
- Idziemy, idziemy..
I 15minut później jesteśmy na plaży.

Bo czasem warto zwlec się z łóżka o nieludzkiej porze :-)

13 października 2011

Od gruszki do ciasta..

Ochota na pieczenie powraca jak bumerang. Przeglądam stare czasopisma, czytam już znane przepisy. Kontroluję w sieci,co najlepszego w sezonie oferuje matka natura..  Notuję coś na boku..  Jesień przypomina mi o nadchodzącej zimie. Czuje jakby mnie spowalniała.. A tu działać trzeba! Piec trzeba! I chociaż specjalna okazja do tego mi nie potrzebna, to.. jeśli jest - tym lepiej!  :-)


Wyprawa Mateusza dobiegła końca. Wrócił szczęśliwie do Polski. W głowie układa plany dalszych podróży, w sercu żarzy się ochota na więcej. 
Bez pomysłu na to, czym go przywitać, poszłam do sklepu i zobaczyłam uśmiechające się gruszki.. 'No cóż, niech wam będzie !' I wróciły ze mną do domu. 
Ciasto no cóż.. Zdjęcia robione w pośpiechu tego nie oddają, ale naiwnie myślę, że nie bezpodstawnie dostałam order 'królowej gruszkowego ciasta' :-)
Zdjęcia i relacje z wyprawy można zobaczyć/przeczytać na at the ends of the world.

Odwrócone ciasto z gruszką i korzennymi przyprawami.

225g miękkiego masła
250g brązowego cukru
3-4 gruszki (obrane, bez gniazdek, pokrojone na  plastry)
450g mąki pszennej ( dałam 200g pełnoziarnistej i 250g tortowej)
1 łyżeczka sody
1 1/2 łyżeczki imbiru w proszku
1 1/2 łyżeczka cynamonu
1 łyżeczka gałki muszkatołowej
1/2 szklanki płynnego miodu
3 jajka
1 szklanka maślanki


Umieścić patelnie na średnim ogniu i roztopić na niej 100g masła, następnie dodać połowę cukru i mieszać aż się roztopi (ok. 5min). Dodać plastry gruszki i gotować przez 10min, do czasu aż uzyskają złoty kolor i będą miękkie ( moja cierpliwość okazała się nie wystarczająca i wyciągnęłam je zbyt szybko ). Co jakiś czas otoczyć je na drugą stronę. Gdy są gotowe wykładamy nimi dno 22centymetrowej, okrągłej foremki, wyłożonej papierem do pieczenia. Pozostałe na patelni masło z cukrem zostawiamy do polania gotowego ciasta. 


Przesiać mąkę, sodę i przyprawy. Odstawić. 
Ubijamy masło oraz pozostały cukier, aż do uzyskania jasnej, kremowej konsystencji. Dodajemy miód, potem jajko, jeden po drugim. Ustawiamy mikser na wolne obroty i dodajemy naprzemiennie 1/3 mąki i 1/3 maślanki. Całość, po połączeniu, wylewamy na warstwę gruszek. Pieczemy w rozgrzanym do 160C piekarniku, ok. 1godzinę 10-20minut. Do 'suchego patyczka'. 
Gotowe ciasto możemy po 10minut od wyjęcia przełożyć na talerz i polać pozostałym na patelni masłem. 
Smacznego!

6 października 2011

Tacky czy tacky ?

O  czym wcześniej już mówiłam ,Scarborough zraziło mnie trochę do siebie kiczowatymi pamiątkami i przeciętnymi rozrywkami. Oczywiście, co kto lubi, ale dla mnie spędzenie połowy dnia wewnątrz Amusement Park'u (parku rozrywki czy też salonie gier automatycznych) byłoby stratą czasu. Szczególnie jeśli bardziej 'przyrodnicza' strona miasta , może zapełnić nam kilkugodzinny pobyt.
Facet z kuchenką narobił mnóstwo hałasu, ale nie specjalnie zdawał się tym przejmować :-) Jego oczy z jednej strony na drugą, przemieszczały się z prędkością większą od światła.. A przechodnie ? Chyba widać na zdjęciu obok..
 Wnętrze jednego z najciekawszych sklepów, jakie udało mi się znaleźć. W reszcie można by znaleźć wszystko, co nigdy nam się nie przyda, jest plastikowe, tandetne i mieści się w kategorii BRZYDKIE.
 Jedno z licznych parków rozrywki. Można było zagrać w bingo, jednorękiego bandytę itd. Musiałam uzbroić się w odrobinę cierpliwości , bo moi znajomi okazali się być fanami tego typu rozrywek.. Sammi udało się wygrać 70 funtów - maszyna przez 3 minuty wyrzucała 1funtowe monety, więc zawartość jej torebki zwiększyła swoją wagę o jakieś 50kg :-)
 I to już na tyle z tegorocznych zdjęć z Wysp.

2 października 2011

Scarborough.

Rzeczywistość ma ciężkie zadanie dorównywać naszym wyobrażeniom.
Czy oczekiwałam za dużo od miasta, o którym słyszałam tyle achów, że głupio byłoby się nie spakować i tam nie pojechać ? Może..
Wcale nie twierdzę, że nie warto go odwiedzić. Jest w nim parę fantastycznych miejsc, ale cały efekt psują typowo turystyczne rozrywki, masa kiczowatych pamiątek..
Odwiedzając miejsca mniej znane/odwiedzane, mam wrażenie, że są one moim małym odkryciem. Scarborough jest największym turystycznym resortem w tej części kraju , więc mogłam się spodziewać mnóstwa turystów. Lepszy jednak rydz niż nic - mimo wszystko wróciłabym tam przy najbliższej okazji. Jest przecież morze, piękna latarnia, dobre owoce morza i widoki. :-)
Zaczynam się zastanawiać, czy nie macie uczucia deja vu - cały czas morze, morze, morze.. A wkrótce będzie czas na Bałtyk :-)