27 lipca 2011

KINFOLK.

Planowanie nigdy nie było moją mocną stroną.
Nie będę więc czekać do września. Podzielę się z Wami już dziś.



Kinfolk Magazine
  "Kinfolk is a collaborative effort to encourage a more natural approach to entertaining."
Pewnie natknęliście się na link do magazynu na zagranicznych blogach.
Urzekła mnie jego oprawa , nie mówiąc o idei stojącej za jego wydaniem. I mogłoby to już wystarczyć, by adres wylądował na honorowym miejscu w moich zakładkach, ale widząc kilku lubianych przeze mnie blogerów,biorących udział w jego edytowaniu, byłam jeszcze milej zaskoczona. I pewna, że warto czekać na kolejny numer.
A więc jaka jest idea? Wspólne zasiadanie przy stole. Nie ważne czy z partnerem , przyjaciółmi czy rodziną. I niie tylko z powodu wesela lub podobnych. Wystarczą chęci (i trochę czasu) by znaleźć okazję na umacnianie więzi (i może brzmieć to zbyt górnolotnie, nie ważne!). 
Myślę, że dla większości z Was angielski nie stanowi przeszkody. Pozostałym , mimo wszystko polecam chociaż zajrzeć do środka i 'polubić' magazyn od strony graficznej.

26 lipca 2011

that's one small step for mankind but giant leap for me.

Nowy adres i oficjalny powrót na blogspotowe łono.
Z doświadczenia wiem, że skupiając się na kilku rzeczach, nie skupiam się na żadnej z nich, dlatego postanowiłam połączyć talerz pełen smaków. i jego starszego brata - ordinary snapshots.

Powiem szczerze, że moja 'internetowa nieobecność' skumulowała we mnie ogromną ochotę ,żeby znów coś pisać, robić zdjęcia, gotować.
 Niestety,  z tym muszę poczekać, przede mną jeszcze połowa drogi, bo :
a/ moje pierwsze dziecko (canon 400d) zostało sprzedane na czarnym rynku. procedura adopcyjna nowego jeszcze trwa. (i wcale nie leci do mnie z Hong Kongu!)
b/ na czas moich 'wakacji' w UK, do dyspozycji mam 3 garnki (do każdego z nich , z niezrozumiałej przeze mnie przyczyny, wszystko przywiera!). Doskwiera mi brak patelni, miksera (nie mówiąc o ukochanym blenderze!) i tak mogłabym w nieskończoność.. Wszystko to rekompensuje jednak przeogromny wybór w sklepach! Nie lubi tego mój portfel, ale żołądek bardzo!
c/ niestałość pracy doprowadza mnie do szału, bo lista zakupów robi się co raz to dłuższa.. (to może akurat nie ma związku z blogiem, ale chciałam się pożalić )
d/ wiatru w żagle nabiorę ( zapewne ) dopiero po powrocie do Polski.

Dlaczego więc już teraz zapraszam tutaj ? Zajmie mi trochę czasu posortowanie zawartości starszych blogów. Jeszcze do końca nie jestem przekonana, co powinnam z nimi 'zrobić'. A wy dostaniecie kilka dni ekstra na zapamiętanie nowego adresu. Jeśli oczywiście stwierdzicie, że warto..

Akumuluję więc zapał, zbieram inspirację, próbuję, smakuję. i od września (?) zaczynam regularny trening palców na klawiaturze, zaawansowany kurs fotograficzny w mojej kuchni i podczas wycieczek do smacznych miejsc w kraju (może i poza nim.).

Czekajcie na przepisy , zdjęcia i relację z podróży!
I proszę o trochę cierpliwości ! :-)

9 lipca 2011

sweet and salty chocolate tart.

Dzisiejsza tarta.. Cóż, przyznam się,że trudno mi ją obiektywnie ocenić. Powodem jest moja nieukrywana słabość do połączenia ciemna czekolada - karmel - sól. Taki smak ma też ulubiona czekolada, wspomnienie z Paryża, której jeszcze nie udało mi się wypatrzyć na półkach w Polsce (ktokolwiek widział, ktokolwiek wie, proszę o kontakt!).
Wiecie więc do czego zmierzam ? Dla mnie jest idealna. Kruchy spód, słodki i gładki karmel, orzeszki i rozpływająca się czekoladowa warstwa tworzą zaskakująco dobre połączenie z solą morską. Czy to już kategoria food porn ? :)

Słodko-słona tarta czekoladowa z orzechami ziemnymi.

*przepis oryginalny What Katie Ate
Spód:
1 szklanka mąki pełnoziarnistej 
1/2 szklanki kakao
1/2 szklanki brązowego cukru
100g schłodzonego masła lub margaryny 
1 łyżeczka esencji waniliowej
2 łyżki chłodnej wody

100g solonych orzeszków + garść do dekoracji 

Karmel:
400ml niesłodzonego skondensowanego mleka 
(w oryginale jest go mniej, ale jeśli ktoś nie może powstrzymać się od wyjadania karmelu z rondelka, jak ja, to lepiej użyć większej ilości. trzeba czerpać przyjemność z gotowania, prawda? :) )
1/3 szklanki brązowego cukru 
25g  margaryny lub masła
szczypta soli 
Czekoladowy krem:
250g ciemnej czekolady (o dużej zawartości kakao)
300ml śmietany kremówki 


Przesiać mąkę i kakao do miski. Dodać brązowy cukier. Wymieszać wszystko przy użyciu drewnianej łyżki, następnie dodać pokrojone w kostkę masło i ucierać palcami aż masa zacznie przypominać kruszonkę. Dodać wodę i łyżeczkę esencji waniliowej. Wymieszać całość rękami. Wyłożyć na oprószoną mąką powierzchnie, wyrabiać przez chwilę ciasto i uformować kulę. Zawinąć ją w folię i wstawić do lodówki na 30minut. 
Po wyjęciu ciasto można rozwałkować i wyłożyć nim okrągłą formę do tart lub pójść na skróty i urywać kawałki, kolejno wykładając nimi natłuszczoną formę. Docisnąć. Nakłuć spód widelcem i wstawić do lodówki na dalszych 30minut. Nagrzać piekarnik do 200C i piec spód przez 15minut. Wyciągnąć i odstawić , po czym równomiernie ułożyć na niej orzeszki.
Karmel można przygotować, kiedy ciasto jest w lodówce, skróci to czas czekania na pierwszy kęs ;).
W rondelku mieszamy skondensowane mleko (wolę niesłodzone,by mieć kontrolę nad ilością cukru),cukier, masło ze szczyptą soli morskiej. Całość podgrzewamy na małym ogniu. Doprowadzamy do wrzenia i cierpliwie mieszamy (ok.15-20min.) aż masa zgęstnie i będzie miała konsystencję gęstej śmietany. Ściągamy z ognia i pokrywamy karmelem orzeszki na czekoladowym spodzie. Jeśli karmel zbyt zgęstnieje można dolać do niego trochę mleka lub po prostu go podgrzać, łatwiej będzie wtedy pokryć nim równomiernie orzeszki. Kiedy ostygnie, całość wstawić do lodówki.


Czekoladę łamiemy w kostki. Rozpuszczamy w kąpieli wodnej.
Śmietanę kremówkę podgrzewamy na bardzo małym ogniu  przez ok. 10minut. Nie zagotowujemy! Dodajemy do czekolady, czekamy 1-2min. i mieszamy trzepaczką. Powstanie gęsta czekoladowa masa, która wlewamy na schłodzony spód. Posypujemy lekko potłuczonymi (dodatkowo uprażonymi na patelni) orzeszkami i solą morską. Odstawiamy do ostygnięcia. Przykrywamy folią i wsadzamy do lodówki na co najmniej 4godz. lub najlepiej całą noc. 
Smacznego!