Drugiego dnia oddzieliliśmy się od przewodnika, by w mniejszej grupie pozwiedzać sam Lwów. Reszta pojechała zwiedzać zamki (które średnio mnie zainteresowały) ale szczerze żałuję, że ominęła mnie okazja przespacerowania się po ukraińskiej wsi..
Wróciliśmy do centrum , żeby wspiąć się na Wzgórze Zamkowe i sprawdzić, co kryją boczne uliczki.
Tradycyjnie - Vespa musi być. Na drogach było ich więcej, niż się spodziewałam. Domyślam się , że świetnie się sprawdzają na zakorkowanych ulicach.
Stary Rynek towarzyszył nam od początku wycieczki :-) Tu, na zdjęciu wersja kawowa, TYLKO dwuciestokilku pprocentowa. Oryginalna wersja ma 45% i "wchodzi jak woda" - niestety. Nie dajcie się zwieść! Szczególnie trudno o tym pamiętać, jeśli ceny alkoholi są tak śmiesznie niskie :)
Wracając do alkoholi - na Ukrainie kilka lat temu ( podsłuchałam polskiego przewodnika :) ) wprowadzono zakaz picia alkoholu w miejscach publicznych. Zakaz na Ukrainie to jednak pojęcie względne i dotyczy jedynie nieświadomych turystów, od których lwowska milicja chętnie wyciąga kary pieniężne. Silna ręka sprawiedliwości chyba jednak nie sięga na sam szczyt Wzgórza Zamkowego. Co widać.
Dwa psy i lwowski lew :-)
Lwowskie kamienice są równie piękne, co zaniedbane. Widać, że od lat nikt w ich konserwację nie inwestował i wątpię, że ma się to wkrótce zmienić. Piękne zdobienia się "wykruszają".. a szkoda, szkoda !
Spodobały mi się ich domofony.
widze że wyjazd udany.. i to pod patronatem tęczy i dobrych napojów ;D
OdpowiedzUsuńrównież firmy z pierwszego zdjęcia - czeeeekolady!
OdpowiedzUsuńsmaczny wyjazd, uśmiechnięty (nie tylko z powodu wchłanianych %%)