8 września 2011

La la la , take me home. Baby, I'm coming home!

Tęsknie za latem i mam gigantyczną nadzieję, że pogoda okaże się dla mnie łaskawa, gdy za 2 dni rozbiję obóz nad Bałtykiem.
Walizka spakowana, lodówka opróżniona z resztek. Nie było ich aż tak dużo, bo niektóre słoiczki nie wytrzymały 'presji czasu' i znalazłam kilka pleśniowych niespodzianek. A tak naprawdę, musiałam podkręcić wyobraźnie by cokolwiek, z tego, co zostało ugotować. Ugotować, a potem jeszcze zjeść bez późniejszych sensacji żołądkowych :-)
Z pracą pożegnałam się już wczoraj. Zgodnie z moją, małą tradycją chciałam sobie umilić wieczór czymś słodkim, jako ,że narobiłam się, że ho ho (tak lubię sobie wmawiać!) i obwodem bicepsa mogłabym konkurować z Pudzianowskim. Z uśmiechem na twarzy poszłam do lokalnego Sainsbury's - w koszyku wylądował sernik i truskawki. Przy kasie stwierdziłam, że przydałaby się też zdrapka, bo może a nóż-widelec wygram milion i ustawię się do końca życia, a brak mięśni jakoś przełknę. Zapłaciłam, wyszłam i tuż przed drzwiami wyciągnęłam klucze.. poprawka KLUCZ! Oszzzzzz..
Możecie tylko sobie wyobrazić moją minę. Domofon do mieszkań nie działa już od jakiegoś miesiąca, większość sąsiadów z parteru, to studenci i w domu ich po prostu nie ma. Odwróciłam się na pięcie, sernik w torbie przestał cieszyć , i jak świnka szukająca trufli zaczęłam przeszukiwać trawę. Po trawie przyszła pora na chodnik, po chodniku na schody, potem znów trawa, znów chodnik. Nie ma ! Wróciłam do sklepu, zapytałam o klucz. Ekspedientka spojrzała z politowaniem przepraszając, że nie może pomóc.. Wyszłam przed sklep i BYŁ tam. Na trawie. Jedne z najdłuższych 15minut w życiu. Ciśnienie wróciło do normy,a uśmiech na twarz. Sernik zjadłam z jeszcze większym apetytem i 'w większym kawałku' :-) No i wygrałam .. 2 funty -.-

Dla Was, na dziś kolejna porcja zdjęć z Whitby ... a dla mnie kolejna filiżanka kawy :-)



5 komentarzy:

  1. Nienawidzę gubić i bardzo nie lubię szukać. Unikam tego jak mogę pilnując wszystkiego jak oczka w głowie i pamiętając gdzie odłożyłam. Ale i tak muszę szukać... rzeczy zgubionych lub zapodzianych przez Lee ;) Nie ma sprawiedliwości na tym świecie ;)
    Na ostatnie zdjęcie mogłabym się gapić i gapić.

    OdpowiedzUsuń
  2. Zdjęcia sa niesamowite, a ostatnie wygląda jak latarnia i morze w miniaturze - jak zabawkowy krajobraz. Niesamowicie :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Gosia, na szczęście-nieszczęście, na razie martwić muszę się tylko o to,by sama czegoś nie zgubić :) I całkiem nieźle mi się to udaje.
    I czuję,że Whitby spodobałoby Ci się równie mocno jak mi :)

    Kuchareczko, efekt miniatury mam w aparacie, a najwidoczniej osiągnęłam go i bez tej opcji :) Cieszę się,że Ci się podoba.

    OdpowiedzUsuń
  4. Badzo fajne to ostatnie! Taka latarnia do mojej kolekcji by sie bardzo przydala.

    OdpowiedzUsuń
  5. Można zawsze oznaczyć Anglię na mapie miejsc do odwiedzenia w najbliższej przyszłości :)

    OdpowiedzUsuń